Mamy już dość sztucznych efektów, osób, które pod maską makijażu
kryją niezdrową cerę - chcemy naturalności. Trend ten zaznacza się także
w kosmetykach...
Stara ajurwedyjska zasada mówi "Nie kładź
niczego na skórę, czego nie weźmiesz do ust". Co to oznacza? Otóż chodzi
o to, aby nie kłaść na naszą skórę niczego sztucznego, co może okazać
się trucizną, co zdecydowanie zaszkodziłoby nam, gdybyśmy położyli je
gdzieś indziej a nie na skórę. Dlaczego? Wyjaśnienie jest dość proste -
skóra przepuszcza. Zatem to, co na nią położymy prędzej czy później
dostanie się w jakiejś formie do naszego krwioobiegu.
Warto w tym
momencie zadać sobie pytanie - jak w zasadzie działają takie sztuczne
kosmetyki? Otóż niestety ich działanie polega niejako na zastępowaniu
funkcji skóry. Dostarczanych jest wiele substancji odżywiających,
regenerujących itp., które poprawiają wygląd skóry, jednak nie
rozwiązują w żaden sposób problemu.
Dla przykładu - sztuczna
maseczka na twarz przyniesie najczęściej piękny efekt jasnej i ładnej
twarzy. Niestety jeśli wcześniej mieliśmy problem ze skórą, to on nie
zniknie - wręcz przeciwnie będzie się cały czas pogłębiał, bo przecież
nie robimy nic, aby go zlikwidować. W efekcie po pewnym czasie działanie
sztucznej maseczki minie i nasza twarz będzie wyglądała jeszcze gorzej
niż zwykle. Natomiast naturalna glinka do twarzy czy krem Mokosh
spowodują wręcz inny efekt. Tu być może poprawa cery będzie następowała
troszczę wolniej, ale za to pobudzone zostaną naturalne mechanizmy
skóry, które doprowadzą do jej regeneracji.
To jeszcze nie wszystkie zalety kosmetyków organicznych. Warto bowiem zdecydowanie podkreślić, że kosmetyki organiczne
są w pełni biodegradowalne i że nie są testowane na zwierzętach.
Wybierając je pomagamy chronić naszą planetę. Co więcej - chronimy także
siebie przed alergią, niepożądanymi odczynami i innymi przykrymi
skutkami, które mogą się pojawić po kosmetykach sztucznych.
Mokosh. Sprawdź nasze kosmetyki narutalne. Zobacz olej arganowy albo olej z pestek malin. Zapraszamy